Malownicze tereny, położone w Otwocku i znajdujące sie tam poniemieckie bunkry, aż krzyczały – zorganizujcie tam imprezę. I taka impreza – IV Piknik Forteczny została zorganizowana. Na miejscu, w oparciu o istniejące bunkry, powstały dioramy grup rekonstrukcyjnych, odtwarzających Aliantów i ich przeciwników – Niemców. Zameldowały sie następujące grupy: 101 Airborne, Rhein, Pionier 39, skromna reprezentacja PSZ, tym razem jako francuski ruch oporu, przedstawiciele innych grup oraz niezrzeszeni rekonstruktorzy. Sprzęt ciężki reprezentowały motocykle, ciężarówka Mercedes i dwa działa radzieckie ZIS 2 i ZIS 3. Na powierzchni bunkra obserwacji artyleryjskiej ulokowalismy swoją normandzką dioramę, poniżej i w samym bunkrze umieścili swoje stanowiska Niemcy. Drugi bunkier obsadzili kolekcjonerzy. Mimo burz, kręcących się dookoła nas, pogoda zasadniczo dopisała i widzów nie zabrakło. Wszystkie stoiska cieszyły sie sporym zainteresowaniem. Wysłaliśmy kilka patroli, zakończonych wzięciem bez walki do niewoli oficerów niemieckich. Organizator zadbał o aprowizację członków grup, w niezbędne do przetrwania w ten upalny dzień produkty. Dużą niespodzianką była możliwość przejechania się konno przez jednego z nas – dzięki temu mieliśmy okazję do niecodziennej sesji foto, z konnym spadochroniarzem – super.
Kolejną atrakcją dla widzów miała być potyczka pomiędzy 101 dywizją, a Niemcami. Niemcy obsadzali dwudziałową baterię, my zaś po zebraniu się w strefie zrzutu, przystapiliśmy do oskrzydlania pozycji przeciwnika. Oddział podzielił sie na grupę osłony z LKM i sekcję uderzeniową z pododdziałem niszczycielskim. Przydusiliśmy obronę ogniem LKM i ruszyliśmy do ataku. Pozycje nieprzyjaciela przy pierwszym dziale zostały obrzucone granatami i zlikwidowane ogniem broni ręcznej. Pierwsze działo było zdobyte. Saperzy wysadzają armatę, uzupełniamy amunicję i granaty i atakujemy drugie działo. Szybki bieg, strzały i granaty likwidują obronę i tej placówki. Chwila wytchnienia, drugie działo wylatuje w powietrze. Możemy odpocząć, opatrzyć rannych, sprawdzić stan broni i amunicji. Nagle wysunięta czujka daje sygnał – nieprzyjaciel! Pojawia się ciężarówka, z której wysypuje się desant piechoty, atakują nas z marszu. Odskakujemy. Główna grupa, wycofuje się pod osłoną LKM w kierunku gestych zarośli, druga mniejsza w kierunku pierwszego działa. Niemcy skupili się na likwidacji silniejszej grupy. Spadochroniarze wycofywali się w pośpiechu, zadając nieprzyjacielowi spore straty – pocisk z bazooki rozbił niemiecki pojazd. Ponieważ wraz z dwoma strzelcami znalazłem się w drugiej grupce – tej przy dziale – dalsze walki ogladałem z pewnej odległości. Spadochroniarze wycofali się za krzewy. Niemcy wpadli tam za nimi – słyszeliśmy już tylko odgłosy walki. Nam natomiast udąło się zlikwidować niewielki zwiad niemiecki, niestety po walce zostałem sam. Widziałem jak Niemcy wyprowadzają jeńców, co oznaczało, że przegraliśmy tę potyczkę. Nie mogłem pomóc kolegom, bo nie miałem już amunicji, pozostało tylko – jedno wycofać się.
Tak mniej więcej przebiegała rekonstrukcja, a teraz kilka uwag. Po pierwsze, dobrej jakości broń bez zacięć, czysta, zadbana. Pirotechnika skromna, ale profesjonalna, do tego organizator zapewnił dużą ilość petard. Ewidentnie zabrakło po jednej sztuce broni maszynowej na stronę. Podniosłoby to znacznie realizm rekonstrukcji. Dobrze spisał się improwizowany transport na pole walki i zpowrotem – chociaż było ciasno. Zabrakło czasu na wspólną próbę z przeciwnikiem, co pozwoliłoby uniknąć pomyłek i zjawiska „nieśmiertelnych ” i „kuloodpornych ” Niemców. Udało mi się doliczyć tylko 4-5 takich, którzy widząc prowadzony do nich ogień padali. Dowodzi to konieczności szerszych ustaleń, podziału ról i zadań, oraz wskazuje potrzebę posiadania łączności miedzy koordynatorami stron. Jednak jak na reko z marszu i ograniczone środki, jakimi dysponował organizator, imprezę ocenić trzeba pozytywnie. Gratulacje i uznanie należą się zarówno organizatorom, za zapał i zangażowanie, oraz uczestnikom za wsparcie w/w, obecność i udział.
Na zakończenie chciałbym sie podzielić się jednym spostrzeżeniem. Jako rzecznik grupy miałem okazję do kilku rozmów z przedstawicielami mediów i tu niestety jedno dominuje – poszukiwanie taniej sensacji. Mało jest zainteresowania ruchem rekonstrukcyjnym, historią czy bronią, a dominują pytania o stronę niemiecką. To przykre, że nasi Koledzy, odtwarzający przeciwnika, napotykają na niezrozumienie i są błędnie identyfikowani. To nie wyznawcy zbrodniczej ideologii, ale rekonstruktorzy, tacy jak pozostali, pokazujacy nie tło polityczne, ale życie i walkę zwykłych żołnierzy. Zjawisko to pokazuje jak dużo jeszcze przed nami pracy, w celu wyjaśnienia czym jest rekonstrukcja i dla czego to robimy. Trzeba też wspólnie pracować nad coraz atrakcyjniejszymi i ciekawymi formami prezentacji żywej historii. Rekonstrukcja musi być pojmowana jako coś wiecej niż jarmarczna rozrywka i musimy to zrobić szybko, bo media mogą nam nieźle utrudnić życie.